Pośród najróżniejszych opowieści snujących się w zaułkach dawnego Grodziska jest stara historia, której koniec całkiem niedawno dopisał okrutny los. Jest to historia grodziskich Żydów, którzy pozbawieni własnego miejsca, tutaj znaleźli swój dom. Trudno dziś nie dostrzec zasług, jakie na przełomie wieków wnieśli Żydzi w kulturę polskich miast, tworząc ich specyficzny koloryt i styl. Nie inaczej było w Grodzisku, gdzie początki gminy żydowskiej z własną bóżnicą, łaźnią i cmentarzem sięgają XV wieku. Przez setki lat, aż do tragicznych czasów okupacji hitlerowskiej, żyli wspólnie z ludnością polską i niemiecką, tworząc historię naszego miasta. Zamieszkiwali małe i wąskie uliczki przylegające do Starego Rynku, które z nieistniejącą już bóżnicą na Placu Wiosny Ludów, zwykli wszyscy nazywać „Dzielnicą Żydowską". Dominowały w nich małe gliniane domki, pełne drobnych warsztatów i sklepów, które na przełomie lat trzydziestych XX wieku zniknęły ostatecznie z miasta. Dzisiaj zapomniane, ocalały jeszcze w rysunkach Władysława Sanoka i Czesława Borowczyka, na powrót oddając atmosferę ulicy Żydowskiej, Rzeźnickiej, Lipowej czy Kramarskiej.
Ksiądz Aleksy Prusinowski, który w 1853 roku objął parafię grodziską wspomniał, że większość handlu oraz rzemiosła znajdowała się wówczas w rękach Żydów. Ludność polska dopiero później, dzięki księdzu Prusinowskiemu zaczęła się organizować w stowarzyszenia handlowe i przemysłowe. Społeczeństwo żydowskie stanowiło dużą część mieszkańców Grodziska. W 1793 roku na liczbę ludności wynoszącą 2483 stanowili 1156 osób, w roku 1834 na około 3500 mieszkańców- Żydów było 1733. Kiedy w połowie XIX wieku rabin Eliasz Guttmaher zainicjował w mieście akcję kolonizacyjną Palestyny ich liczba gwałtownie zmalała. W okresie międzywojennym liczba Żydów wahała się w granicach 50 osób.
Burzliwe losy miasta, wplątane nierozłącznie w historię Polski, często nie oszczędzały Żydów. Prześladowano ich z różnych powodów: dla pieniędzy, zasady, czy odrębności. Szczególnie dotkliwie zapisały się czasy „potopu szwedzkiego, kiedy to na przemian wchodzące do miasta wojska szwedzkie, brandenburskie oraz polskie dokonywały pogromu ludności żydowskiej, jedne w celu grabieży, drugie upatrując w nich sprzymierzeńców wroga. Swoista polityka władz pruskich w XIX wieku stwarzała szereg sytuacji konfliktowych między ludnością polską, a żydowską. Okazją do konfliktów były niekiedy uroczystości religijne. Jedno z głośniejszych wydarzeń miało miejsce w 1858 roku podczas uroczystości Świąt Bożego Ciała. Jak wspomniał ks. Aleksy Prusinowski, w czasie procesji, a szczególnie w momencie podniesienia, stojące w oknach roznegliżowane Żydówki zaczęły intensywnie prezentować swoje wdzięki. Oburzona tym polska młodzież porozbijała wszystkie szyby w mieszkaniach Żydów, nie oszczędzając i bóżnicy. Sprawę tę od razu wykorzystały władze pruskie, które uwięziły ks. Prusinowskiego oskarżono o sprowokowanie zajść, ukrywając za tym prawdziwy, polityczny charakter aresztowania.
Historia Grodziska zna jednak przykłady wspólnej walki Polaków i Żydów z zaborcą pruskim. W roku 1848 doktor Mojżesz Mosse, znany i ceniony lekarz stanął na czele grodziskich powstańców. Następnie aresztowany przez Prusaków, był bity i szykanowany oraz uwięziony w twierdzy w Kostrzyniu. Jego pogrzeb w listopadzie 1865 roku stał się lokalną manifestacją patriotyczną. Pochowany został na cmentarzu żydowskim, na którym umieszczono tablicę pamiątkową z wizerunkiem kosyniera. Jego drugi syn Rudolf Mosse, znany berliński drukarz i wydawca był fundatorem grodziskiego szpitala oraz domu dla starców, który mieścił się w budynku obecnego Ośrodka Zdrowia. Pamięć tej zacnej rodziny znalazła trwałe miejsce w historii naszego miasta, chociażby tylko przez nadanie ulicy, przy której stoją wspomniane budowle, imienia Rudolfa Mossego.
Trudno dzisiaj przywołać świat ludzi, po których tak mało zostało. Z wielowiekowej tradycji ocalało jedynie trochę zdjęć, rysunków oraz porozbijanych nagrobków. Z dawnej dzielnicy żydowskiej nie pozostało już nic, odkąd w roku 1940 hitlerowcy zburzyli bóżnicę. Na dawnym cmentarzu żydowskim przy ulicy Żwirki i Wigury stoi obecnie gmach Zespoły Szkół Ponadgimnazjalnych oraz Hala Widowiskowo-Sportowa. Nikt już nie odnajdzie „cudownego" grobu rabina Eliasza Guttmahera, na którego mogiłę przyjeżdżali Żydzi z najdalszych krańców Polski. Przepadł krzywy dom zwany „korabiem", w którym stara Gołda zawsze znalazła właściwe ziele na wszystko i która za przysłowiowy grosik postawiła najlepszą kabałę na świecie. Czas już zatarł „kolonialkę" Lejbów, „bławaty” Koppenheimów i spichlerz starego Haarzopha. W szabasowe wieczory nikt już nie usłyszy głosów modlących się Żydów w małych domkach przy Dzielnicy Żydowskiej. Wszystko jakoś przepadło, chociaż pod warstwą współczesnego asfaltu jest miejscami stary bruk, po którym w mroźną listopadową noc 1939 roku szli ostatni grodziscy Żydzi na kres swojej wędrówki.